sobota, 1 października 2016

Byłem wczoraj w kinie na "Siedmiu wspaniałych". Film niezły, długo by o nim mówić, ale dzisiaj o czym innym. Na drugim końcu sali siedziała ekipa w wieku około 13-15 lat i mimo wydanych niemałych pieniędzy (ale cóż, jeżeli się na nie nie pracowało) nie była zainteresowana filmem. Z ich strony dobiegały do naszych uszu głośne rozmowy, śmiechy i pokrzykiwania, niezwiązane nawet z obrazem wyświetlanym na ekranie. Na końcu mojego rzędu siedział pewien facet, typ "miśka", duży i z wyglądu dość groźny. Raz po raz zerkał w stronę młodej hałastry i liczyłem, że może w jakiś sposób ich nieco uspokoi. Nie. Za to zrobił coś innego. W pewnym momencie zadzwonił mu telefon, facet wydobywa go z kieszeni i... odbiera. Myślę "ok, powie, że nie może gadać i wyłączy", ale zamiast tego usłyszałem "No w kinie jestem... no na Siedmu wspaniałych... no sam. A ty wróciłeś do Polski? Jesteś na lotnisku? Widzimy się potem? No cześć". Dzieciaki wyszły pół godziny przed końcem seansu, a burak potem odebrał drugi telefon.
Znalezione obrazy dla zapytania facepalm

Tak wygląda oglądanie filmu w kinie. Reakcje publiczności wliczone są w cenę biletu. Potrafię już zaakceptować głośne komentarze, śmiechy, ale co innego, jeżeli ktoś zaczyna sobie po prostu rozmawiać nie na temat. W epoce kina niemego panowała w takich miejscach inna kultura. Ludzie palili papierosy i głośno dyskutowali na temat tego, co widzą na ekranie. W tle leciała muzyka, było zupełnie inaczej. Dzisiaj wszyscy kulturalni ludzie chcieliby, żeby dziesiątki osób w sali zachowywały się niezauważalnie, ale nie wiem, czy społeczeństwo jest w stanie do tego dojrzeć kiedykolwiek.

2 komentarze:

  1. Głośne rozmowy i włączone telefony. To nie było tak źle. Nie rzucali zużytą gumą do żucia, zapalonymi zapałkami, popcornem itp.

    OdpowiedzUsuń